czwartek, 25 kwietnia 2013

INFO

Siemanko! Dzisiaj napisałem o Dajrekszyners i Belybers, ale jestem labsem i nacisnąłem wyczyść wszystko przy gotowym poście :C Sorry, że tak długo nie pisałem, ale miałem parę ważnych spraw. Zaliczyłem takiego wkurwa, że albo napiszę posta od nowa trochę później, albo jutro. A co do postów - już niestety nie będą codziennie, ale jak znajdę wolną chwilę, to zawsze coś napiszę. Pozdrowionka, moje Misie! :3

poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Ultra kill.

Heloł ewrybady. Powtórka z rozrywki, czyli... podejście do gamingu, cz. 2 i raczej nie ostatnia.

Kontynuując tok myślowy z poprzedniego posta o tej tematyce, wzbogacę go jeszcze o przykłady. Oj, będzie się działo.

W rozmaitych pracach, czy to doktorskich, czy profesorskich, czy po prostu artykułach publicystycznych często występują kardynalne pomyłki, błędy i nieścisłości w opisywaniu gier, ich historii itp. Najbardziej chyba znaną (a raczej "znaną") autorką zajmującą się naukowo tematyką gier komputerowych jest Iwona Ulfik-Jaworska.Niestety wykazuje się ona daleko idącą nieznajomością cyberrozrywki, którą przecież bada. Autorka pisze:
Historia rozwoju gier komputerowych nie jest długa i zaczyna się w 1972r., kiedy na rynku pojawiła się elektroniczna wersja tenisa stołowego Pong przeznaczona na automat Atari
Okazuje się, że gry miały swój początek w roku... 1947, wraz ze stworzeniem OXO, czyli 25 lat wcześniej, niż opisuje to autorka. Cóż za niedopatrzenie, ojej. A wystarczyło trochę bardziej zagłębić się w temat.

W pracy zmieściła też zdanie mówiące o tym, że na ścieżkę dźwiękową składają się proste zdania i okrzyki komputerowych bohaterów. Tymczasem, w produkcji stworzonej 2000 roku, czyli Baldur's Gate II, dialogi zajmowały 2300 (nie, nie dopisałem jednego zera za dużo) stron maszynopisu. Wtedy gry były o wiele mniej złożone niż dzisiaj, więc do jakich czasów cofnęła się autorka pisząc ten tekst?

Obecnie [gry] to skomplikowane narracje z animacją na najwyższym poziomie, zajmujące dziesiątki megabajtów wolnego dysku.
Źródło cytatów pochodzi z roku 2002. W tym roku wydano np. Battlefielda 1942, który zajmował ok. 1300 MB, a nie kilkadziesiąt. Krótko mówiąc, autorka zaniżyła jej objętość o jakieś dwa rzędy wartości. Pogratulować precyzji!

"Naukowcy" często w swoich pracach przywołują bijatyki, np. Mortal Kombat. Jak się okazuje, nie mają oni nawet pojęcia, czym te gry właściwie są. Przykład? Sebastian Glaziński pisze: Przykładem jest znana gra Mortal Combat. W dobie internetu wystarczyło użyć Google'a, ale widać temat nie był godny nawet takiego wysiłku.

Sz. P. Ecjaliści upodobali sobie finishery (których wcale nie trzeba używać) z Mortal Kombat, np. Fatality (zabicie na śmierć :D), Animality (zmiana w zwierzę, wtedy zabicie na śmierć) itp. Także o tym pełno informacji w internecie, ale jednak Dariusz Sarzała pisze:


Natomiast ofiary występujące w agresywnych grach komputerowych potrzebne są przede wszystkim po to, żeby je niszczyć, "wykańczać" na różne sposoby Wśród stosowanych najczęściej strategii "wykańczania wroga" wyróżnić można następujące: Fatality, [...] Babality, [...] Mercy, [...] Animality [...].
Oczywiście nie jest prawdą, że są to ogólne strategie, które występują we wszystkich "agresywnych" grach, pojawiły się tylko w MK.

Podsumowując dzisiejsze przemyślenia. Przemoc występowała,  występuje i ZAWSZE będzie występowała w rozrywce. Koniec, kropka. Fakt, że gry nie skupiają wokół siebie "porządnych" i "poważnych" ludzi, jest tylko pretekstem.

Everybody lies.
Poziom: R
Kategoria: Seriale

Widzimy się jutro :D

niedziela, 14 kwietnia 2013

Killing spree.

Witam wszystkich. Tym razem na poważnie, o... niekompetencji lekarzy w Polskiej Służbie Zdrowia.
Przypomniała mi się ta historia parę miesięcy temu, gdy usłyszałem o problemach z leczeniem zmian dermatologicznych finansowanym z kasy NFZ-u.

Lato w pełni, pobyt u babci na wsi, kilka lat temu. Miałem ok. 10 wiosen. Zauważyłem krostki na mojej twarzy. Po powrocie do domu stwierdziłem, że warto się poradzić rodzicielki(notabene pielęgniarki), co to może być. Pierwsze podejrzenia padły na trądzik młodzieńczy. Po jakimś czasie jednak dolegliwość rozniosła się na całe ciało. Trudno. Idziemy do dermatologa.

Ten z przykrością przyznał, że nie ma pojęcia, co to może być. Kilka tygodni i konsultacji później podjęliśmy decyzję. Specjalista był ostatnią deską ratunku, toteż umówiliśmy się z nim na najbliższy wolny termin, za 2 miesiące. Diagnoza postawiona: łuszczyca.

Dla niezorientowanych w temacie przesyłam link: http://pl.wikipedia.org/wiki/Łuszczyca
W skrócie łuszczyca oznacza leczenie do końca życia, zero wieprzowiny, galaretek, żelków, itp., zero wyjść na plażę, długie rękawy w lecie i w-fy w dresie.

Ponowna wizyta u "miejscowych" dermatologów. Patrząc na diagnozę specjalisty, z góry wszyscy ją potwierdzali.

Jak wygląda terapia? W czasie nasilenia kortykosteroidy (żeby uświadomić Wam, jakie skutki ma ich stosowanie u młodego organizmu, zamieszczam link: http://pl.wikipedia.org/wiki/Kortykosteroidy), naświetlanie podczerwienią i ultrafioletem, ogólnie leki i profilaktyka. A trwało to wszystko 9 miesięcy, aż wreszcie moja matula, zauważywszy, iż leczenie nie daje żadnych efektów, postanowiła skierować mnie na wymaz bakteriologiczny zakażonego osocza(określenie, które jako jedyne jest zgodne z prawdą i nie obrzydza potencjalnych wrażliwych osobników), które wydzielało się spod rozpołowionej(dosłownie[sic!]) płytki paznokcia. Wynik? pozytywny, zakażenie paciorkowcem. Antybiotyk przepisany, a po tygodniu-dwóch wszystko wróciło do normy.

Zastanawiam się tylko, co jest gorsze: to, że byłem truty kortykosteroidami przez 3 kwartały, czy fakt, że moja matka jest bardziej kompetentna od lekarzy(w tym specjalisty), mimo, iż wtedy była jeszcze tylko po szkole pielęgniarskiej.

Tyle na ten temat, tym razem bez konkursu. Do jutra.

Multi kill.

Joł madafaka. Sorry, że wczoraj nie było posta, ale nie miałem czasu. Temat, którego będzie dotyczył ten post  to... komunikacja miejska. Nieważne jak to się nazywa po prywatyzacji (MZK, MPK, itd.), to jest dokładnie to samo, więc postaram się nie mówić tylko o moim rodzinnym mieście. Zaczynajmy.

Pierwsza rzecz - opóźnienia. Zazwyczaj są uzależnione od sytuacji na ulicach, czasem jednak są winą kierowców, na przykład - codziennie rano jeżdżę jedną, zawsze tą samą linią (inne szerokim łukiem omijają moje okolice, ze względu na niefortunne położenie na peryferiach). Planowo o tej porze omija Centrum Handlowe, lecz czasem, z niewyjaśnionych powodów (nieuwaga? chęć nadrobienia ilości przejechanych kilometrów?), autobus skręca, marnując około 7 minut czasu, narażając pasażerów na spóźnienie do pracy/szkoły.

To się dzieje, jeśli autobus wogóle przyjedzie. Zdarza się, że z racji luk w logistyce, po prostu nie ma autobusu. Zazwyczaj wtedy jest on ściągany z innej linii i przyjeżdża o kompletnie innym czasie niż powinien.

Wybaczcie, że zamknąłem się w obrębie tej jednej linii, ale to z nią mam najwięcej przygód.

Niestety, to nie koniec problemów. Ten, na szczęście, ostatnio zniknął, ale i tak warto go przytoczyć. Mój poranny autobus jest, według statystyk MZK, najbardziej obleganym w ciągu dnia. Co zrobiła Szanowna Administracja? Oczywiście, dała najmniejszy autobus w taborze. Ale za to WiFi jest, to więcej osób zobaczy jakie to nowoczesne pojazdy kursują, a co! Na szczęście ostatnio grupka osób chodziła z petycją od drzwi do drzwi. Minimum wynosiło 200 podpisów. Fakt, że było ich prawie 1 000 chyba pokazał administracji, że coś jest nie tak, bo nazajutrz przyjechał największy autobus i nie zapowiada się, żeby to się zmieniło.

Już chyba ostatnia kwestia dotycząca linii o pechowym numerku 13. Ostani autobus, którym mogę wrócić do domu, jest na mieście ok. 22:15. Później mogę wrócić pieszo, albo ewentualnie stopem.

Nareszcie koniec! Teraz przejdę do ogółu. Może w paru zdaniach streszczę caps lockiem najbardziej oczywiste sprawy.

LUDZIE, MYJCIE SIĘ.

JEŚLI DO AUTOBUSU/TRAMWAJU NIE DA SIĘ WEJŚĆ, NIE WCHODŹCIE NA SIŁĘ.

MYJCIE SIĘ.

JAK UKRADNIECIE PORTFEL, CHOCIAŻ DOKUMENTY ODDAJCIE.

MYJCIE SIĘ.

JEŚLI JEDZIESZ DO SZKOŁY - ZDEJMIJ PLECAK, ZAJMUJESZ WTADY DWA RAZY MNIEJ MIEJSCA.

MYJCIE SIĘ.

JAK KTOŚ CHCE WYJŚĆ, WYDŹCIE NA CHWILĘ ALBO PRZESUŃCIE SIĘ, A NIE STOICIE JAK CIELĘTA.

MYJCIE SIĘ.

THE END.

Dobra, teraz spokojniej. Kierowcy, którzy przyjmują tylko odliczoną kwotę przyprawiają mnie o białą gorączkę. Bilet kosztuje 1,80zł, ja mam tylko 2zł. Słyszę gburowate "tylko wyliczone przyjmuję". Mowię mu, że może być bez reszty, a ten dalej swoje. Jeśli już naprawdę nie mogę go przekonać, jadę bez biletu, bo nic innego mi nie zostaje.

Tak samo wnerwiający są kontrolerzy, którzy nie dają dojść do kasownika. Stoi taki i dupy nie ruszy jak go przepraszam, ale tylko drzwi się zatrzasną, wyciąga legitymację i prosi o bilecik. Czasem myślę, że po prostu wyjdę z siebie i stanę obok.

Do wszystkich dresów, koksów i tym podobnych - rozumiem, że rap/techno/<wstaw nazwę muzyki, której nie lubisz> to dla ciebie jedyna słuszna muzyka, ale nie wszyscy muszą tak myśleć. A zwłaszcza, gdy się ją puszcza z telefonu/ipoda/mp4/discmana(hue hue hue, ciekawe ile osób to pamięta) na pełen regulator. Założę się, że masz wystarczająco dużo pieniędzy/siły, żeby je sobie kupić/słuchawki albo wπierdol, żeby je zdobyć. Jeśli nie, użyczę Ci swoich.

Moherki. To mówi samo za siebie, więc chyba nie muszę rozwijać tej myśli (chyba, że chcesz, to napisz w komentarzu).

________________________________________________________________________
I am sworn to carry your burdens.
Poziom: M
Kategoria: Gry
*No dobra, ostatnia zmiana, obiecuję. Dodano kategorię, chyba wszystko jasne.*

Trzymajcie się, w ramach rekompensaty dzisiaj dwa posty :3

piątek, 12 kwietnia 2013

Double kill.

Elo elo, trzy dwa zero. Dzisiaj będzie o... podejściu do gamingu. Mianowicie: pamiętacie masakrę w stanach z grudnia zeszłego roku? Otóż jakiś pan prof. S. Jonalista stwierdził, że powodem masakry były gry komputerowe. Dlaczego? BO TEN PSYCHOPATA MIAŁ W DOMU XBOXA. Sz. P. Ecjalista uznał, że to spowodowało zmiany w jego psychice. Jak łatwo się domyślić, cała rzesza redaktorów mu przytaknęła. Porażka.
I to nie jest pojedynczy przypadek. Tego jest na pęczki. Rozumiem, ludzie boją się tego, czego nie rozumieją, nie znają. Mogą tego nie rozumieć, ale przecież to znają! To jest wszędzie dookoła.
Tak samo wnerwiajace jest twierdzenie, że gry powodują przemoc ogólnie. Mogą co najwyżej obudzić "demona" tylko wtedy, kiedy już w nas siedzi. A to stałoby się i tak wcześniej czy później.
Po drugie - przed erą gier było dokładnie tak samo, a nawet gorzej. Przykład? Moralne zepsucie Ameryki lat 20., potem 40. i 50., albo obydwie Wojny Światowe. Czy miały w tym swój udział gry? Nie sądzę.
Na dzisiaj temat w miarę wyczerpany. Jeśli masz jakiś temat do omówienia albo nurtuje cię jakie i chciałbyś poznać moją opinię, napisz w komentarzu.  Dziękówa wszystkim, którzy mnie czytają, za support.
I exist to serve. Poziom: N
*Kontynuacja konkursu z tekstami z gier. Poziomy/nagrody:
R - super easy -  gratulacje w komencie
O - easy - gratulacje pod koniec następnego posta
M - medium - gratulacje na początku kolejnego posta
A - hard - Twój nick w tytule następnego posta
N - ultra hard - twój nick w opisie bloga przez czas od przeczytania Twojej odpowiedzi do przeczytania prawidłowej odpowiedzi na następne pytanie.
Już wszyscy powinni łapać o co chodzi, więc od następnego posta będzie bez tego opisu. Siemson!

czwartek, 11 kwietnia 2013

First blood.

Siemanko wszystkim!
Taki wpis-inicjacja na początek. Napiszę dzisiaj o... Facebooku. Jakże oryginalnie, aż się wzruszyłem.

O co mi chodzi? O to, czym stał się FejsBók gdzeiś koło przełomu 2011-2012. Aplikacje udostępniające posty w imieniu użytkowników opanowały 90% postów. W dodatku robią to naprawdę nieudolnie, nawet idiota ogarnie, że to leci z automatu. Przykład?


_______
|    o,o    | Jan Kowalski udostępnił link
|   \__/    | 
|______ |http://www.spam.com/63578647895638956

Hahaha! Przegrała zakład, zobacz, co musiała zrobić! SZOK!

Po kliknięciu w link okazuje się, że możemy jego zaawartość przejrzeć dopiero po lajknięciu odpowiedniej aplikacji na Facebooku, która będzie wysyłała spam w naszym imieniu właśnie w takiej formie. Nie wiem,co trzeba mieć zamiast mózgu, żeby ciągle dawać się na to nabierać. W każdym razie ja nie lajknąłem niczego takiego i nie zamierzam.

Druga sprawa to łańcuszki, które istnieją już od dawien dawna, a na naszej-klasie przeżyły boom. Teraz, forczunetli, występują coraz rzadziej. Znowu zanudzę Was przykładem, ale za to najgłupszym z najgłupszych, cytując:


Cześć, to jest wiadomość od twórcy Facebooka i mówi nam trochę o tym, co wydarzy się na Facebook'u 15 marca. Prosi, żeby nie wysyłać tego z powrotem do osoby, od której to otrzymałeś/aś."Drodzy członkowie Facebooka, Facebook ma być zamknięty 15 marca, ponieważ staje się bardzo przeludniony. Wielu użytkówników narzeka, że Facebook staje się bardzo powolny. Dokumenty pokazują, że istnieje wielu aktywnych użytkowników Facebooka, a także wielu nowych członków. Będziemy wysyłać tę wiadomość wokół, aby zobaczyć, czy członkowie są aktywni czy nie. Jeśli jesteś aktywny proszę wysłać do 15 innych użytkowników, aby pokazać, że jesteście nadal aktywni. * Ci, którzy nie wyślą tej wiadomości w ciągu 2 tygodni będą usuwani bez wahania, żeby zrobić więcej miejsca. Wyślij tę wiadomość do wszystkich

CO TO MA BYĆ JA SIĘ PYTAM? Ktoś jeszcze wierzy w takie bzdury? Nawet jeśli naprawdę Facebook stał się przeludniony (a tak nie jest, ilość użytkowników powoli SPADA) i nieaktywne konta małyby być usunięte, to byłyby rozpoznawane przez program badający faktyczną aktywność użytkowników. Ehhh, szkoda słów.

Kolejna rzecz. Wymuszanie/błaganie o lajki. Zazwyczaj nieszkodliwe, jednak czasem dość chamskie. Zwłaszcza te, które twierdzą, że za lajka ktośtam dostanie 1$, za share'a 2$, a za komenta 5$. Nie ma żadnego logo sponsora, informacji o nim ani nawet numeru KRS/konta, na które można oddać 1%/wpłacić jakąś sumkę w ramach pomocy. Nawet jeśli takie informacje by się tam znalazły, byłoby to ok. 1-2 centy za lajka/share'a komenta, A NIE PO PARĘ DOLARÓW.

To by było na tyle, jak się spodoba, będzie cz.2. Komentarze mile widziane :D Niech Śniący będzie z wami, a Innos ma was w swojej opiece.
*Pierwszy komentarz mówiący w jakim uniwersum te teksty byłyby pożegnaniem dostanie mały, sekretny bonusik :3*