niedziela, 14 kwietnia 2013

Multi kill.

Joł madafaka. Sorry, że wczoraj nie było posta, ale nie miałem czasu. Temat, którego będzie dotyczył ten post  to... komunikacja miejska. Nieważne jak to się nazywa po prywatyzacji (MZK, MPK, itd.), to jest dokładnie to samo, więc postaram się nie mówić tylko o moim rodzinnym mieście. Zaczynajmy.

Pierwsza rzecz - opóźnienia. Zazwyczaj są uzależnione od sytuacji na ulicach, czasem jednak są winą kierowców, na przykład - codziennie rano jeżdżę jedną, zawsze tą samą linią (inne szerokim łukiem omijają moje okolice, ze względu na niefortunne położenie na peryferiach). Planowo o tej porze omija Centrum Handlowe, lecz czasem, z niewyjaśnionych powodów (nieuwaga? chęć nadrobienia ilości przejechanych kilometrów?), autobus skręca, marnując około 7 minut czasu, narażając pasażerów na spóźnienie do pracy/szkoły.

To się dzieje, jeśli autobus wogóle przyjedzie. Zdarza się, że z racji luk w logistyce, po prostu nie ma autobusu. Zazwyczaj wtedy jest on ściągany z innej linii i przyjeżdża o kompletnie innym czasie niż powinien.

Wybaczcie, że zamknąłem się w obrębie tej jednej linii, ale to z nią mam najwięcej przygód.

Niestety, to nie koniec problemów. Ten, na szczęście, ostatnio zniknął, ale i tak warto go przytoczyć. Mój poranny autobus jest, według statystyk MZK, najbardziej obleganym w ciągu dnia. Co zrobiła Szanowna Administracja? Oczywiście, dała najmniejszy autobus w taborze. Ale za to WiFi jest, to więcej osób zobaczy jakie to nowoczesne pojazdy kursują, a co! Na szczęście ostatnio grupka osób chodziła z petycją od drzwi do drzwi. Minimum wynosiło 200 podpisów. Fakt, że było ich prawie 1 000 chyba pokazał administracji, że coś jest nie tak, bo nazajutrz przyjechał największy autobus i nie zapowiada się, żeby to się zmieniło.

Już chyba ostatnia kwestia dotycząca linii o pechowym numerku 13. Ostani autobus, którym mogę wrócić do domu, jest na mieście ok. 22:15. Później mogę wrócić pieszo, albo ewentualnie stopem.

Nareszcie koniec! Teraz przejdę do ogółu. Może w paru zdaniach streszczę caps lockiem najbardziej oczywiste sprawy.

LUDZIE, MYJCIE SIĘ.

JEŚLI DO AUTOBUSU/TRAMWAJU NIE DA SIĘ WEJŚĆ, NIE WCHODŹCIE NA SIŁĘ.

MYJCIE SIĘ.

JAK UKRADNIECIE PORTFEL, CHOCIAŻ DOKUMENTY ODDAJCIE.

MYJCIE SIĘ.

JEŚLI JEDZIESZ DO SZKOŁY - ZDEJMIJ PLECAK, ZAJMUJESZ WTADY DWA RAZY MNIEJ MIEJSCA.

MYJCIE SIĘ.

JAK KTOŚ CHCE WYJŚĆ, WYDŹCIE NA CHWILĘ ALBO PRZESUŃCIE SIĘ, A NIE STOICIE JAK CIELĘTA.

MYJCIE SIĘ.

THE END.

Dobra, teraz spokojniej. Kierowcy, którzy przyjmują tylko odliczoną kwotę przyprawiają mnie o białą gorączkę. Bilet kosztuje 1,80zł, ja mam tylko 2zł. Słyszę gburowate "tylko wyliczone przyjmuję". Mowię mu, że może być bez reszty, a ten dalej swoje. Jeśli już naprawdę nie mogę go przekonać, jadę bez biletu, bo nic innego mi nie zostaje.

Tak samo wnerwiający są kontrolerzy, którzy nie dają dojść do kasownika. Stoi taki i dupy nie ruszy jak go przepraszam, ale tylko drzwi się zatrzasną, wyciąga legitymację i prosi o bilecik. Czasem myślę, że po prostu wyjdę z siebie i stanę obok.

Do wszystkich dresów, koksów i tym podobnych - rozumiem, że rap/techno/<wstaw nazwę muzyki, której nie lubisz> to dla ciebie jedyna słuszna muzyka, ale nie wszyscy muszą tak myśleć. A zwłaszcza, gdy się ją puszcza z telefonu/ipoda/mp4/discmana(hue hue hue, ciekawe ile osób to pamięta) na pełen regulator. Założę się, że masz wystarczająco dużo pieniędzy/siły, żeby je sobie kupić/słuchawki albo wπierdol, żeby je zdobyć. Jeśli nie, użyczę Ci swoich.

Moherki. To mówi samo za siebie, więc chyba nie muszę rozwijać tej myśli (chyba, że chcesz, to napisz w komentarzu).

________________________________________________________________________
I am sworn to carry your burdens.
Poziom: M
Kategoria: Gry
*No dobra, ostatnia zmiana, obiecuję. Dodano kategorię, chyba wszystko jasne.*

Trzymajcie się, w ramach rekompensaty dzisiaj dwa posty :3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz